Jarzębiak według przepisu mojego męża.

     Dzisiaj zapraszam Was na kieliszek swojskiego jarzębiaku. Jeśli ktoś jeszcze nigdy nie próbował, polecam zrobić go samemu. Jest to bardzo łatwy i prosty przepis, wystarczy wybrać się na spacer do lasu we wrześniowe popołudnie, narwać kilka kiści pomarańczowych, jędrnych, jarzębinowych jagód, odpowiednio je przygotować, zalać alkoholem i czekać. Na szczęście niedługo, bo po miesiącu można już go odcedzić, przelać do butelek i próbować :-)
    W naszym domu jarzębiak przygotowuje mój mąż. Próbował kilku receptur, udoskonalał, aż w końcu stworzył to cudeńko. Od lat przygotowuje go według tego przepisu i zawsze jest najwyższej klasy. Ma przepiękny kolor, słodkawy, łagodny smak i szybko uderza do głowy :-) Mąż przecedza go zawsze w okolicach Andrzejek, to już taka nasza tradycja, że z końcem listopada raczymy naszych gości tym szlachetnym trunkiem.

Składniki na jarzębiak
50 dag owoców jarzębiny
1 litr wódki 40%
     Jarzębinę powinniśmy zrywać po pierwszych przymrozkach, bo mróz pozbawia jarzębinę goryczy. Chociaż my zrywamy jarzębinę już we wrześniu (bo zdarzyło się już tak, że ptaki powyjadały jarzębinę i nie było co zbierać)  i mrozimy ją sami w domu.
     Gdy mamy już jarzębinę w domu to zabieramy się do jej czyszczenia.Owoce jarzębiny odrywamy od szypułek, dokładnie myjemy, równomiernie rozkładamy na blaszce do pieczenia ciasta i wkładamy do ciepłego piekarnika, by nieco przywiędły. Gdy jagody już się dobrze wygrzały, chłodzimy je i przekładamy do foliowego woreczka, następnie mrozimy 2-3 godziny. Po tym czasie odmrażamy jarzębinę, przekładamy owoce do dużego słoja i zalewamy wódką. Odstawiamy w ciemne, chłodne miejsce na co najmniej miesiąc, po tym czasie odcedzamy alkohol i przelewamy do butelek. Gotowe :-)




     I jeszcze kilka uwag: kiedyś zalewaliśmy owoce spirytusem, ale to nie dla nas. Wyszedł tak mocny alkohol, że nie można go było pić, gdy go rozcieńczyliśmy syropem, stracił swój urok i smak. Natomiast w wersji z wódką, smak jest intensywny, alkohol nie jest palący w gardło i nie trzeba go popijać, zagryzać, tylko raczyć się niesamowitym, niepowtarzalnym smakiem. Polecam!!!

Komentarze

  1. Skąd ja teraz wezmę jarzębinę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do nas, w góry :) W tym roku wyjątkowo obrodziła :)

      Usuń
  2. Piękny kolor, zachęcająco wygląda. Chętnie wpadłabym do Was pod koniec listopada na kieliszek tego jarzębiaku :))

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nigdy nie próbowałam, no aż mi głupio. O, to już teraz wiem z czym Kochana do mnie przyjedziesz, gdy Cię czymś wirtualnie skuszę! :) Z jarzębiaczkiem. :)

    Pozdrawiam i zapraszam do nas - do kuchni matki i córki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz